białostocki białostocki
51
BLOG

Fenomen Sadurskiego-Blogera

białostocki białostocki Rozmaitości Obserwuj notkę 41

Popularność bloga Prof. Wojciecha Sadurskiego frapowała mnie od dawna, ale dopiero ostatni spór pomiędzy Sadurskim-Blogerem (celowo posługuje się tym imieniem, nie żeby je umniejszyć, ale umieścić we właściwym kontekście, jakim jest sieć wirtualna, nie będę tego rozwijać, jako akurat wątek poboczny), a Radkiem K. o emigrantach. Zdałem sobie jasno sprawę, że Sadurski-Bloger nie zna Polski, a ta nieznajomość jest jeszcze bardziej dotkliwa, ponieważ po pierwsze komentuje z daleka, a po wtóre, stoi za nim doświadczenie profesora uniwersytetu. Paradoksalnie to właśnie uniwersyteckie usadowienie, a nie fizyczna odległość, bardziej oddala od realnego życia mieszkańców Polski. Dobrze to widać w zderzeniu piętrowych spekulacji nad życiem psychicznym polskiej emigracji, które błyszczą żywością pióra, spójnością i erudycją, ale aż krzyczą oderwaniem od rzeczywistości i niesprawiedliwym sądem, z realnym świadectwem emigrantów przedstawionym przez Radka K..

Skąd jednak się bierze fenomen Sadurskiego-Blogera? Można go interpretować na wiele sposobów. Ja zaprezentuję trzy argumenty psychologiczne i jeden merytoryczny. Po pierwsze z polskich kompleksów, które każą nam wyżej cenić Zachód od nas samych. Zgodnie z tą hipotezą Polak szybciej doceni Uniwersytet Florencki, niż Warszawski, chociaż ten drugi może reprezentować wyższy poziom nauczania (czego nie przesądzam, bo ten argument jest czysto psychologiczny). Po drugie znowu z kompleksu niedowartościowania, ale trochę w innym sensie. Poszukujemy patronów, którzy potwierdzą naszą własną wartość. Poszukujemy pochwały i docenienia, najlepiej ze strony kogoś, kto osiągnął sukces i reprezentuje poziom. To że prof. Sadurski prowadzi bloga, stając się Sadurskim-Blogerem, daje nam szansę chociaż na chwilę ogrzać się w blasku wyżyn uniwersyteckiej katedry. Po trzecie siła Jego bloga polega na tym, że lubi wkładać kij w mrowisko i robi to czasem dla sportu. Mam wrażenie On sam bawi się tym, że gdyby tylko chciał, mógłby uzasadnić każdy pogląd dla swoistej zabawy intelektualnej, na przykład potrzebę podwyższenia podatków, co się jawnie kłóci z liberalnymi poglądami.
 
Można się z Sadurskim-Blogerem nie zgadzać, można go krytykować, zżymać się, złościć się, drwić, naświetlać jego błędy, przeinaczenia i złośliwości, a nie można mu odmówić pióra, oczytania i jasności sądów. Jeśli są to sądy czasem sprzeczne, to tym bardziej uwiarygodniają jego niekonsekwentny liberalizm.
 
Bloga Prof. Sadurskiego można czasem uznać za zwykłą partyjną propagandę, punkt widzenia, który pretenduje do syntezy, ale ważniejsze jest to, kto Pisze, a nie, co pisze. Dlatego niezależnie od treści notki, zawsze się znajdzie grupa skwapliwych potakiwaczy, którzy będą stale gratulować i niezmordowanie śpiewać hymny pochwalne na cześć.
 
Ale kiedy jestem na S24, zawsze znajdę czas na spojrzenie na bloga de Zieleśkiewicza, FYMa, Kłopotowskiego, Warzechy, Leskiego, Kataryny, Janke, paru innych i Sadurskiego (który znowu jest dalej, niż bliżej), żeby sprawdzić, czym S24 żyje, bo akurat Ci panowie i panie są Kimś również w wirtualnym świecie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości