białostocki białostocki
22
BLOG

protest dziennikarza

białostocki białostocki Polityka Obserwuj notkę 3

Rozmyślania na temat tego, czy Bronisław Wildstein powinien wyjść, czy nie powinien wyjść ze studia w czasie programu zamazują właściwy kontekst sprawy. To tak jakby pytać, czy ludzie powinni, czy nie powinni protestować. Pytanie jest retoryczne. Zawsze warto protestować, jeśli komuś zależy, jeśli łamane są standardy, jeśli słuszne uprawnienia zostały naruszone.

Protest jest przyznaniem, że straciło się władzę decyzyjną. Bo nie muszą protestować trzymający władzę, oni decydują. Protest jest więc głosem wobec silniejszych, protest jest w pewnym sensie ostatnią deską ratunku, zamanifestowaniem niezgody, kiedy zabrakło innych sposobów zwrócenia uwagi na problem.
 
Każdy protest ma w sobie mniej lub więcej coś z romantycznego charakteru, bo nie jest obietnicą łatwego zwycięstwa. Może częściej kończy się porażką.
 
Dziennikarz wyraził protest, porzucając swój naturalny język wyrazu – słowa. Poczuł, że wypowiadane słowa straciły oddziaływanie, że zmarniały, stały się martwe. I postanowił działać, zamiast gadać. To wszystko, tak mało i tak wiele.
 
Wybór formy protestu wybierają sami protestujący, ale czasem zmusza ich do tego sytuacja. Jeśli więc dziennikarz porzuca słowa i zaczyna działać, to znaczy, że oparł się o ścianę i został zmuszony do radykalnej zmiany formy, twórczo zredefiniował sytuację wobec poczucia, że dalsze trwanie w starej formie go dusi i jest nieskuteczne.
 
Wildsteina protest jest romantycznym wołaniem o standardy, wydaje mi się, skierowanym przede wszystkim do kolegów po fachu. Czy będzie skuteczny? Niektóre komentarze świadczą o tym, że niestety nie. I nie mówię tu o dziennikarskich klaunach, ci nimi pozostaną.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka